Tak jak wspominałam we wcześniejszym wpisie, to będzie nieco inny post. Nie zaprezentuję tu żadnego nowego autografu, gdyż po prostu niczego podczas tej wyprawy nie zdobyłam. Zacznę jednak od początku 😉 Zaparzcie sobie kakałko, usiądźcie wygodnie w fotelu, bo to będzie najdłuższy post na moim blogu. Zapraszam do czytania 😉
TROCHĘ O MECZACH ORAZ MOICH WRAŻENIACH PO TURNIEJU
Weekend (7-8 lutego) spędziłam w Krakowie. Celem mojej podróży były spotkania w ramach turnieju tenisowego pań Fed Cup: Polska – Rosja. Zawody odbywały się w krakowskiej Tauron Arenie. Bilety zakupiłam już jakiś czas temu, z czego już kilka dni później się cieszyłam, gdyż większość z nich sprzedała się jak ciepłe bułeczki i pozostały tylko te najdroższe VIP-owskie, które i tak znalazły ostatecznie nabywców.
Nie dziwi fakt, że Polacy wyrazili duże zainteresowanie tym turniejem. Powód dla większości z nich był jeden – zobaczyć na żywo wspaniałą tenisistkę, wielką celebrytkę, która od wielu lat wzbudza ogromne zainteresowanie wśród kibiców na całym świecie. Nie chodzi tutaj o Krakowiankę – Agnieszkę Radwańską, która również przyjechała na turniej do swojego rodzinnego miasta. Maria Sharapova to właśnie ta, która sprowadziła do Krakowa na weekend całe tłumy turystów z Polski jak i zza granicy. Ja również jechałam z myślą, że w końcu będzie mi dane podziwiać grę Marii na żywo.
Jako, że zawsze po meczach rozdawane są autografy postanowiłam zaopatrzyć się we wcześniej wywołane zdjęcia czołowych tenisistek obu reprezentacji, a ot tak na wszelki wypadek jakby się udało. Od razu wiedziałam, że będzie to bardzo trudne zadanie do zrealizowania. Niemniej jednak spróbować zawsze warto.
07.02.15, SOBOTA
Bilety miałam tylko na pierwszy dzień zawodów. Rozgrywano wtedy 2 mecze singlowe – Agnieszka Radwańska kontra Swietlana Kuznetsova oraz młodsza z sióstr Radwańskich – Ula podejmowała carycyę Marię Sharapovą.
Rozpoczęto z lekkim opóźnieniem. Pierwsza oczywiście prezentacja zawodniczek i trenerów. Ogromne oklaski podczas wyczytywania Marii Sharapovej, jeszcze większe przy nazwisku Agnieszki Radwańskiej. Następnym punktem było odśpiewanie hymnu. Powiem szczerze- trochę się obawiałam czy przypadkiem nie znajdą się jacyś kibice, którzy z racji politycznych postanowią gwizdać, bądź w jakikolwiek niekulturalny sposób przeszkadzać w odśpiewaniu rosyjskiego hymnu. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, gdyż ani jeden gwizd nie wydobył się z gardła polskiego kibica. Wszyscy kulturalnie wstali i po wysłuchaniu nagrodzili oklaskami ten uroczysty moment. Kolejny zabrzmiał Mazurek Dąbrowskiego, po czym na korcie stanęły: A. Radwańska i S. Kuznetsova, a po nich Maria Sharapova i Urszula Radwańska.
O ile wynik drugiego meczu nie dziwił – łatwa wygrana Rosjanki, która oddała jedynie 3 gemy Uli, to rezultat pojedynku doświadczonej Kuznetsovej z Agnieszką porządnie rozczarował część kibiców trzymających w dłoniach polskie flagi ( Wygrana Kuznetsovej 4:6 6:2 2:6)
Wracając do drugiego pojedynku muszę jednak zaznaczyć, że mimo świetnego meczu Marii Ula pokazała ducha walki, gdyż w pewnym momencie potrafiła stawić czoła Rosjance. Nie poddała się i walczyła do ostatniej piłki, za co my – kibice gorąco Jej podziękowaliśmy.
STARANIA O AUTOGRAFY PO SOBOTNICH MECZACH
Już przed ostatnimi piłkami pojedynku Agnieszki Radwańskiej ze Swietlaną Kuznetsovą przedarłam się do pierwszych rzędów trybun, przy których znajdowało się przejście do wyjścia. Mnóstwo było tam małych dzieci. Ochroniarz, czy kimkolwiek był ten Pan w garniturze odpowiadający za bezpieczeństwo i porządek podczas turnieju zdenerwowany mało przyjemnie nakazywał na odsunięcie się. Jak się okazało na zdobycie autografów liczyły również bardzo małe dzieci, które zostały przyciśnięte do barierek i nie mogły wyjść przez otaczający je tłum. Aż chciałoby się zapytać, gdzie byli „odpowiedzialni” rodzice, którzy pozwolili kilkuletnim dzieciom wbijać się w tłum ludzi pchającymi się łokciami walcząc o jak najlepsze miejsce, aby zdobyć wymarzony podpis.
Byłam na tyle kulturalna, że widząc kolejne dzieci pchające się na siłę, przepuściłam je, przez co moje upatrzone miejsce nieco się oddaliło. Ostatecznie nie udało się zdobyć autografu żadnej z tenisistek. Próbowałam jak tylko mogłam, szczególnie „walczyłam” o autograf Marii Sharapovej, jednak bez skutku. Nie byłam rozczarowana, mimo że wielka piłka, którą zakupiłam przed meczami nie została podpisana.
Po nieudanej próbie liczyłam na autografy reprezentantek Polski, które miały zaplanowaną sesję autografową , czy jakkolwiek to się nazywa 😉 Wiedziałam o tym spotkaniu, gdyż przeglądałam różne fora oraz strony związane z turniejem przed wyjazdem do Krakowa. Wzięłam więc czarny marker, piłkę oraz zdjęcia w rękę i szybkim krokiem podążyłam do wyznaczonego miejsca. Czekam, czekam. Miałam całkiem niezłe miejsce, więc uradowana z myślą, ze tym razem się uda zdobyć pamiątki z tego spotkania. Minuty mijały, a wciąż nikt się nie zjawiał. Nagle pojawił się pewien mężczyzna. Zaczął coś mówić (bez mikrofonu) tak, że 2/3 czekających kibiców niczego nie usłyszały.
Stałam dość blisko, a mimo tego wyłapałam jedynie co niektóre słowa. Ostatecznie spotkanie z fanami się nie odbyło, gdyż (oficjalnie) tenisistki pojechały od razu na jakiś trening. Nie oficjalnie myślę, że liderka reprezentacji – faworyzowana Agnieszka Radwańska nie mogła pogodzić się z przegraną w meczu z Kuznetsovą i jak to określili kibice „strzeliła focha”. Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne wyjaśnienie.
Niemniej kibice byli nie pocieszeni. Jeden z fanów zaczął wyzywać organizatorów od oszustów. Nie mam pewności, ale słyszałam, że skończyło się na tym ze owego pana wyprowadzono. Po trochę ponad godzinie podobno (mnie już wtedy nie było) wyszła do fanów Urszula Radwańska, która rozdała kilkanaście autografów. Reszta reprezentacji się nie pojawiła. Spotkanie z fanami przełożono na kolejny dzień rozgrywek.
08.02.15, NIEDZIELA
W niedzielę miał odbyć się mecz Agnieszki Radwańskiej z Marią Sharapovą, czyli najbardziej wyczekiwany pojedynek tych rozgrywek. Początkowo kibice obawiali się, że do spotkania liderek obu reprezentacji w ogóle nie dojdzie. Ostatecznie obie panie wyszły na kort, by rozegrać jak się okazało decydujący mecz. (Niedzielnych spotkań nie miałam okazji oglądać z trybun, gdyż bilet zakupiłam tylko na pierwszy dzień pojedynku.)
Pierwszy łatwo wygrany set dla Rosjanki (6:1) w niewiele ponad 30 minut. W drugim tak przyjemnie dla Rosjanki już nie było, gdyż Krakowianka wzięła się w garść i od stanu 4:1 dla Marii Sharapovej doprowadziła do remisu 5:5. Kolejne dwa gemy po mistrzowsku rozegrała druga rakieta świata i w ten sposób zapewniła Rosji zwycięstwo w pojedynku z Polską.
Kolejny mecz to była tylko formalność. „Towarzyski” debel rozegrały Klaudia Jans- Ignacik w parze z Alicją Rosolską przeciwko V. Diatchenko i Anastasii Pavlyuchenkovej. Grające o honor dla swojego kraju reprezentantki Polski ostatecznie uległy dobrze dysponowanym Rosjankom (4:6 4:6) Niestety obu tych meczów nie mogłam oglądać na żywo. Jedynie obserwowałam wyniki na smartphonowej aplikacji.
Ostateczny wynik pojedynku Polska – Rosja wyniósł 0:4, a spotkanie z fanami w niedzielę również się nie odbyło, Jakoś specjalnie mnie to nie zaskoczyło. Tak obstawiałam, że jeżeli Agnieszka Radwańska przegra kolejny mecz, to do spotkania nie dojdzie.
MOJA WALKA, CZYLI STARANIA O AUTOGRAF MARII SHARAPOVEJ
Po tym jak nie udało mi się zdobyć podpisu Rosjanki po sobotnich meczach postanowiłam spróbować inaczej. Muszę nadmienić, ze mój hotel znajdował się o niewiele ponad 1 km od Hotelu Starego, w którym zatrzymała się Maria Sharapova.
Nie mogłam zmarnować takiej okazji i oczywiście kilkukrotnie przechodziłam ulicą, przy której znajdował się hotel i ot tak weszłam sobie do środka i podążyłam w kierunku recepcji. Długo tam miejsca nie zagrzałam, bo chciałam tylko na chwilę się rozejrzeć. Marii oczywiście nie spotkałam.
Wtedy właśnie postanowiłam, że wywołane zdjęcia z wizerunkiem tenisistki włożę do koperty, dołączę list oraz koperte zwrotną i przekażę osobiście do hotelu. Pełna energii zabrałam się do roboty. Tylko… no właśnie – sobota 22:00, a ja nie mam znaczka pocztowego ani kartki z bloku, aby napisać list. Całe szczęście, że kilkaset metrów od hotelu znajdowało się okienko pocztowe czynne 24 h, gdzie mogłam zakupić znaczek. Pozostał tylko zakup bloku A4.
Niby zwyczajna rzecz, ale.. przez ponad godzinę szukania w centrum jakiegokolwiek otwartego sklepu, gdzie mogłabym zakupić kartki papieru nie udała mi się ta sztuka. Postanowiłam z tatą, że spróbujemy przejść się do któregoś z hoteli i poprosić o białą kartkę A4. Ostatecznie weszliśmy do sklepo- kawiarni. Dziwne miejsce, ale kartkę mieli 😉 Uradowana już obmyślałam, co na niej napiszę.
Bylo już blisko pólnocy, a na dworze dość zimno przez nieprzyjemny wiatr. Aby napisać list trzeba gdzieś usiąść. Ale gdzie? Dookołoa same bary. Ehh okej, padło na jakąś pijarnie. Tata zamówił sobie barszczyk, ja usiadłam w kącie i zaczęłam pisać. Najpierw na brudno potem przepisałam wszystko na „upolowaną” kartkę.
Pierwszy raz dekorowałam kopertę. Mistrzem nie jestem , nie miałam żadnych pisaków/kredek tylko niebieski dlugopis i mało talentu artystycznego. Musiałam z tej mieszanki coś wykombinować;) Wymyśliłam sobie wielki napis Maria Sharapova. Gdy go napisałam zdałam sobie sprawę, że cała prawa strona jest pusta. Źle wymierzyłam miejsce napisu ;P Nie chciałam zostawiać tyle wolnego miejsca, więc dodałam kolejny napis i kilka innych mniejszych. Efekt końcowy prawie zadowalający, najważniejsze, żeby się w miarę wyróżniała.
Poszliśmy w kierunku Hotelu Starego. Weszliśmy do środka. Zobaczyłam w recepcji sympatycznie wyglądającą kobietę – na oko 25 lat. Spokojnie i grzecznie prosimy z tatą o przekazanie listu do Pani Sharapovej. A tu nagle…
W odpowiedzi usłyszałam słowa, których w ogóle sie nie spodziewałam. Nawet nie pomyślałam, że tak może się stać. Odpowiedź brzmiała: „Niestety hotel nie przekazuje listów Pani Sharapovej”
Zamurowało mnie, próbowałam coś powiedzieć, przekonać ale byłam tak zszokowana że po prostu pozostało mi tylko zabrać kopertę z blatu i wyjść. Szczęśliwa nie byłam. Można powiedzieć, że wręcz rozgoryczona, w środku się gotowałam. Tyle pracy, tyle szukania, kupowania, pisania a tu nagle „nie”.
Nie poddałam się. Cały wieczór obmyślałam co by tu zrobić, żeby Maria otrzymała moją przesylkę. W głowie huczało mi od niesamowitych pomysłów takich jak wkradnięcie się na piętro i podrzucenie pod dywan na korytarzu koperty, tak by lekko wystawała, a nóż Maria akurat schodząc na dół na nią natrafi, bądź anielska pokojówka podrzuci ją do pokoju tenisistki.
Ostatecznie zrezygnowałam z tego pomysłu. Plan był następujący: Rano przejdę się do Hotelu Starego. Nie będzie tam na pewno już tej „przemiłej” Pani, lecz ktoś inny. A może się uda. Idę trochę bez przekonania, z tatą opracowaliśmy inną metodę. Tym razem nie będziemy miło prosić obsługi tylko wejdziemy szybkim krokiem i TRZASK na ławę kopertę i „Proszę przekazać Pani Sharapovej” – bez żadnych wstępów, czy można przekaząć/ czy byłaby taka możliwość. Tak też zrobiliśmy. Wchodzimy, a tam młody mężczyzna. Mówimy zaplanowaną kwestię, na co recepcjonista duży uśmiech i „Oczywiście, przekażemy”.
To były najpiękniejsze słowa jakie mogłam wtedy usłyszeć 😉 Cokolwiek się dalej stało z tą kopertą to nie zmienia to faktu, że bardzo się cieszę, gdyż zrobiłam wszystko, co tylko mogłam, by list dotarł do jednej z moich ulubionych tenisistek. Mimo wszystko uważam, że szanse nie są wielkie, gdyż wieczorem tego samego dnia Maria opuściła hotel. Nadzieja jednak umiera ostatnia 😉
ŚLADAMI MARII
Maria ma Instagrama, ma Facebooka, ma Twittera, wielu fanów, paparazzi na każdym kroku, a no i trochę pieniędzy 😉 Ale nie o to tu chodzi. Portale społecznościowe dały mi możliwość odwiedzenia kilku miejsc, do których udała się Rosjanka w czasie swojej wizyty w Krakowie.
Maria była w kawiarni Cafe Camelot. Znalazłam adres i.. w drogę. 2 dni po tym jak była tam Maria, byłam też tam ja. Powiem szczerze, bardzo urokliwe miejsce, a i sernik wyśmienity 😉
Moje zdjęcie:
Przez przypadek natknęłam się również na restaurację „Pod Aniołami” Do środka nie wchodziłam, ale w progu sobie stanęłam. A co tam 😉 Takie szaleństwo 😉
Moje zdjęcie:
MARIA SHARAPOVA O WIZYCIE W POLSCE, POLSKICH FANACH I SUGARPOVEJ
Maria Sharapova do Polski przyleciała kilka dni przed rozpoczęciem turnieju. Zmiana tak drastycznie klimatu nie była zbyt przyjemna dla Rosjanki, o czym pisała niejednokrotnie na jednym z portali społecznościowych. Mimo początkowych narzekań na panującą w Polsce pogodę Maria Sharapova szybko zaaklimatyzowała się w naszym kraju. Po zakończonym turnieju udzieliła kilku krótkich wywiadów. W jednym z nich powiedziała:
– Chciałabym tu wrócić jako turystka. Nigdy nie słyszałam opowieści o chodzących po polskich ulicach białych niedźwiedziach i nie spotkałam tu ich. Jak grać, by mnie pokonać? Nie jestem dobrą trenerką. Mój szkoleniowiec twierdzi, że po meczu wygaduję szalone rzeczy o swojej grze. Trzeba spytać o to sztab Radwańskiej, bo wygrywała już ze mną.
Maria do Polski przywiozła cukierki wytworzone przez swoją firmę – Sugarpova. Jak się okazało, już przed południem drugiego dnia imprezy cukierków nie było. Polscy kibice bardzo szybko wykupili wszystkie opakowania, więc kilka niedzielnych godzin stoisko stało puste. Maria Sharapova bardzo się zdziwiła tak dobrym przyjęciem Sugarpovej w Krakowie. Jak przyznała nie spodziewała się tego i na drugi raz będzie musiała przywieźć większą liczbę słodkości 😉
Sama również zakupiłam jedno opakowanie gum do żucia. Koszt jednej takiej paczuszki, bez względu na to, czy były to gumy, żelki czy inne cukierki wynosił 20 złotych. W smaku zakupione gumy są, hmm… po prostu dobre. Powiem szczerze, że bez jakiegoś efektu WOW, ale całkiem smaczne. Podobno żelki są lepsze, ale nie było mi dane ich spróbować.
CO DALEJ Z POLKAMI W ROZGRYWKACH FED CUP?
Po porażce z Rosją Polska reprezentacja zawalczy na własnym terenie ze Szwajcarkami. Jestem trochę rozczarowana tym losowaniem przeciwnika, gdyż liczyłam, że będziemy grać w Polsce ze Stanami Zjednoczonymi, w których składzie są siostry Williams – Serena i Venus. Byłby to bardzo trudny rywal, więc dla samych przyszłych szans w sumie dobrze się stało, że będziemy grać ze Szwajcarkami, a nie z reprezentacją USA z liderką WTA na czele. Mecze ze Szwajcarkami odbędą się w kwietniu. Nie znamy jeszcze dokładnego miejsca, w którym rozegrane zostanie spotkanie.
Podsumowując. Cała wycieczka do Krakowa była bardzo udana. Piękny hotel, w którym mieszkałam, możliwość zobaczenia gwiazd kobiecego tenisa na żywo, spacerowanie wieczorem uliczkami Krakowa i wiele innych atrakcji. Tak, to zdecydowanie był świetny weekend 😉
Gratuluję tym wszystkim którzy dotrwali do końca tego postu 😉 Może ktoś z Was był na tym turnieju. Jak Wasze wrażenia?
Tak dla przypomnienia – autograf Marii Sharapovej zdobyty dawno temu przez drogę e-mailową –> KLIK
Moje zdjęcia: 1,2, 7,9 ,14, 15, 17, 19,21
Reszta zamieszczonych zdjęć pochodzi z internetu przede wszystkim ze stron sportowych.
Heej! Również byłam w sobotę na meczach. Zauważyłam że większosć ludzi przyjechała tam ot tak, bo Maria Sharapova, wygooglowli że super znana to przyjadą, a co. Sama oglądam wszystkie mecze Agnieszki, jestem wielką fanką. A do Mari dzięki tym meczom strasznie zmieniłam nastawienie i wielki szacun, cieszę się, że LEGENDĘ tenisa kobiecego mogłam zobaczyć na żywo. Miałam ogromną szanse na zdobycie autografu otóż jak po 11 kończyła trening i szła do szatni było tam o wiele mniej ludzi. Gościu za mną krzyczał ”Maria please, one more!” i udało mu się zdobyć autograf. Mnie niestety ominęła. Przeszła obok mnie to już coś 😀 ogólnie późno wpuszczali, dzieciaki latały wszędzie, to minus. Ale było pięknie. Mam nadzieję, ze na meczu ze Szwajcarią będę.
AAA, jeżeli chodzi o sesję autografową, stałam na samym początku dosłownie, a tu że niby trening mają… taaaa. To było smutne. Liczyłam na podpisy taka zadowolona, że mam super miejsce, a tu… Agnieszka i jej postawa bardzo mnie rozczarowały, a jak patrzyłam na jej grę to zastanawiam się jak ona się w tej 10 WTA utrzymuje tak długo. Za to Ula pozytywnie zaskoczyła 🙂